Witajcie!!!
Dziś ponownie przychodzę do Was z Inglotem...
Jak każda firma ma swoje perełki i buble. Tak też właśnie jest z Inglotem...
wpadłam do sklepu w celu zakupu jakiejś jasnej kredki do brwi, takiej, która będzie idealna dla jasnych blondynek, gdyż czegoś takiego mi brakuje w kuferku. Wiem, że Inglot ma kredki dość twarde i spodziewałam się, że to będzie trafny wybór...
niestety...
wzięłam w rękę najjaśniejszą kredkę do brwi i oczom nie mogłam uwierzyć... to był istny kamień, który nie rysował wogóle!!! nic a nic nie zostawiał na dłoni!!! nawet przy mocniejszym dociskaniu do skóry...
Pani ekspedientka stwierdziła, że to zaleta, bo kredka dzięki temu jest wydajna i szybko sie nie skończy... tia!!! raczej nigdy jej nie ubędzie...
i tak jakoś moje oczy skierowały się w kierunku cieni...
mam już kilka kolorów i przyznaję, że je lubię...
fakt, osypywać się lubią, jednak da się to opanować
i tak padło na...
do tego także padło na pędzel 11S
to chyba nowość, bo wcześniej go nie widziałam
to płaski pędzel o średnio długim włosiu sobola
dość elastyczne i sprężyste, dobrze trzyma cienie, dobrze je aplikuje na powiece
jedyne co mnie nie podeszło, to rączka... jest zbyt cienka, słabo czuję trzymając pędzel w ręce...
nie lubię tak...
tak na świeżo postanowiłam zrobić jakiś makijaż...
który może stanowić inspirację na studniówkę karnawał lub jakiś ciekawy wieczór
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło przeczytać od Ciebie komentarz.
Nie wahaj się go zostawić ;-)
Na Twoje pytanie odpowiadam tutaj; a na moje odpowiadaj u siebie.